Od rana atak na zamieszkałą ponoć przez ponad 100.000 mieszkańców stolicę Barnados Bridgetown. Ponoć, bo gdzie onie się podzialei tego chyba nie wie nikt. Centrum koncentruje się przy porcie. 2 główne ulice ocierające się o kraibskie getta. Niska kolonialna zabudowa, i wszechobecni rastamani.
Zaliczyliśmy cudowny low costowy lunch. piewszy prawdziwe karaibskie żarcie - macarroni pie, z symbolem Barbadosu przepyszną Flying Fish, czyli latającą rybą. Pyszną i delikatną. Zakupy magnesów i muzyki od chlopaków na ulicy.
Zazwyczaj tak jest, ze takie podrżóże "robią" ludzie. Tak jest i tym razem,.
Splot okoliczności spowodował, że spotkaliśmy Leverenca, rasta, który przez 11 lat był reprezentantem Barbados w piłce nożnej. Polubiliśmy się i zrozumieliśmy:). Muzyka i piłka nożna potrafią zbliżyć ludzi. Wieczorem, pojechaliśmy do słynnej z owoców morza i ryb wioski Oistins. Tam karmiliśmy wielkie żółwie i jak na karaibskich mężczyzn przystalo zjedliśmy wprost z wody na pomoście surowe Conch - mięso z wielkich muszli, wyglądające jak serca, które ponoć zapewniają full energii i witalności. Dołożyliśmy do tego po steku z miecznika, mahi-mahi i marlina do tego browarki i na meczyk::)).
dziewczyny grzecznie odstawione do pokoju a ja na swój pierwszy meczyk z lokalsami na Karaibach.:)).
Nieźle byli wszyscy miejscowi chłopacy zdziwieni jak przedefilowałem przed ich trybuną. Jedyny białas na sektorze (stadionie) wśród miejscowych kibiców. Wokół mnie sami zawodnicy z metrowymi beretami a w nich zwinięte jeszcze dłuższe dready.
Generalnie kibicowanie polega na tym, że przynosi się z sobą takie rozkładane krzesełko, rozkłada, chłopacy z otwartych pickupów puszczają reggaee a potem wszyscy (!) kręcą jointy cały mecz i palą. Jedynie nieudane akcje poszczególnych zawodników wprowadzają pewne emocje, bo wówczas cała "trybuna" wyśmiewa ich w niebogłosy.
Standardem są również dyskusje sędziów z kibicami. Po prostu prowadzą dialog. Widok strzelającego rasta w wielkim berecie był bezcenny. Po meczu zawodnicy mieszają się z publiką i wszyscy palą, palę i trochę;) piją razem...a potem do domku na relaks:)