Lądujemy z powrotem u Seby w Melbourne. To czas powrotu. Wielkie koło po wschodnim Wybrzeżu Australii i dużej części południowej wyspy Nowej Zelandii zrobione. Niestety, żadne słowa a przede wszystkim te pisane tutaj w telegraficznym skrócie nie oddadzą tej podróży.
Jak choćby tego, że w ściśle zaplanowanym dniu zwiedzania centrum Melbourne na słynnym Federation Square odbywał się Festiwal Polski, sponsorowany przez Quatar Airlines :).
Można było zjeść Krysia's pierogi, polski serniki i bigos, wypić żywca i przyjrzeć się twarzom setek Polaków często przebranych jak na mecz reprezentacji.
Nic chyba dziwnego, że szybko uciekamy do Chinatown. To przecież ostatni dzień wakacji.
Jeszcze super długi spacer z Gabrielle i Sebą. Jeszcze wspaniały prezent jaki dostałem do Seby, czyli wspaniały wielki album opisujący najlepsze spoty nurkowe na świecie.
Jeszcze parę win i wracamy.