To już czwarte lotnisko w ciągu ostatnich kilku godzin. Gatwick jest po prostu straszną low costową dziurą pełną niczego. Prawie nie ma co zjeść i gdzie usiąść. Totalna porażka. Jakoś żyjemy z akcentem na jakoś. Oby do rana. O 10 wylot. Lekko nie jest :)
Cała noc poszarpana zrywami - gdzie ja jestem i czy mam jeszcze bagaż. Wokół rabin, jacyś azjaci i murzyni. Wszyscy pokotem wciśnięci w kawałek podłogi i nieliczne foteliki - nie do ułożenia. Fajki, ciderek i tak minęła ta nocka. Zaraz następny samolot. 9 h i już jesteśmy na miejscu:), nie licząc oczywiście tego, że musimy się przedostać na południe wyspy:).Ale transport ponoć ma być:)). W nocy chciałem wrócić do kraju BARDZO:))