Pranie, pakowanie, leczenie syndromu dnia wczorajszego i wreszcie Orange Beach i ja znów w wodach Pacyfiku w zatoce Sagami. Moje pojawienie się w wodzie też wzbudziło respekt, bo miejscowi twierdzili, że woda jest znacząco za zimna a dla mnie temperatura wody (ok. 18 stopni) to max wód Bałtyku.
Trochę się bałem wejść do wody bez butów i pianki, po totalnie rozgrzanym czarnym wulkanicznym piachu, nie wiedząc co się kryje w wodzie, no, ale żyje się raz :).
Posejdon był dla mnie łaskawy. Wyłowiłem skamielinę raka zatopionego w lawie..
Jeszcze kąpiel w onsenie i powrót do Tokyo do Kimi Ryokan. To prawie jak do domu.