Wylądowaliśmy o pierwszej w nocy. Oczywiście z opóźnieniem. Popsuł się system, którego nie potrafiło naprawić 7 pretendentów :). Z ciekawostek na pokładzie East China Airlines serwowano nam takie specjaly jak: chipsy z jabłek albo ciastka o smaku cebuli. Przyswajalne były tylko piwo i orzeszki :).
Na lotnisku w Hanoi lekki stres. Podeszliśmy pierwsi do odprawy wjazdowej a tu zonk. Marcie każą żołnierze iść za sobą. Mnie za chwilę również. ysiące myśli kłębiących się po głowie - pozdro ET :). Coś. niby nie tak z naszą wizą. Chwila asertywności i udało się. Dzięki Ela! :). Parę godzin snu przerwanbych serią z wiertarki. Szybkie śniadanie i wypad na miasto. A tu... tysiące skuterów, które jak się wydają biora nas na cel i próbują rozjechać. :). Spacer po starym mieście, oczywiście jezioro ho Hoan Kiem, przepyszny obiad na Pho Ma May z wielu dań, browarów, i innych napojów za 20 $, pocztówki i powrót do hotelu. Czekamy na Marysię i Maćka, którzy mają wrócić z Ha Long i opowiedzieć swoje wrażenia z podróży po Azji południowo-wschodniej....