Oczywiście. nie chce nam się kopiować przewodnika Lonely Planet bądź wielu innych blogów i pisać, że koniecznie to trzeba do Imperial Palace, czy też obejrzeć słynne przejścia dla pieszych, z kawą w ręku w Shibuya (fuuu)- w Sturbucksie, gdzie można zrobić najlepsze foty z piętra.
Generalnie tylko dla własnej ulotnej pamięci dodam, że łącznie połaziliśmy po Ginzie (zakupowania - o dziwo krótko :),Marunouchi and Central Tokyo (biurowce i East Gardens of Imperial Palace), Shibuya,, Asakusa (tradycja, światynie i targ - najbardziej się mi podobało) Shinjuku (piękny park i drapacze chmur), Roppongi (pełno murzynów zaganiających białasów do okolicznych burdeli i salonów soap massage). Tsukij (targ rybny zamknięty m. in w środę, co udało nam się zobaczyć:)) i oczywiście Ikebukuro (nasza dzielnia kochana),
Generalnie jednak chodzi o to, że Azja to chyba jednak najciekawszy ze Światów. To co nam się wydaje z perspektywy Polski czy Europy bez sensu, ma tak naprawdę sens głęboki i dla Azjatów oczywisty od tysięcy lat. Jak jedzenie pałeczkami.
Ich głębokie uduchowienia nas wzrusza. Patrząc na nich czy ich słuchając, nie zapominamy jednak o japońskich wymyślnych torturach, krwawej jatce w Laosie czy Viet Namie ect. Ale czy to nie u nas czasem palono na stosach tysiące - za nic - w imię boże?
Australia była wspaniała imprezowo i sportowo, Europa jest ciekawa, ale to Azja wydaje się mieć największy sens. Wszystko tu nas wzrusza. Jedzenie, świątynie, uprzejmość ludzi, którzy widząc że sobie nie radisz, zatrzymują się w swym życiowym biegu i prowadzą Cię gdzie sobie życzysz, bo chcą byś trafił...
Dużo piją Japończycy, ale tacy są jednak bardziej z klasą po pijaku :)