Nie będzie tu o tym, że:
- warto odwiedzić ogrody przy pałacu cesarskim,
- wszystko jest pyszne, szczególnie kulki z ośmiornicą w cieście;
- jak zwiedzaliśmy Ginzę, Central Tokyo i Asakusę;
- że świątynia Senso-ji jest piękna tak samo jak widok mostu .................,;
- o tym, że ciągle ktoś gdzieś nas chce prowadzić by nam pomóc;
- Japończycy znają dosłownie trzy słowa po angielsku;
- bezdomni śpią z komórkami w ręku,
- jest tu największy odestek ludzi chodzących w garniturach a Japończycy to arystokracja Azji;
- że wszystko co chińskie zostało ulepszone;
- można kupić prawie wszystko w automatach.
Tylko o tym, jak zakończył się wieczór. Mianowicie, najpierw szukaliśmy knajpy w której jedliśmy wczoraj kolację. Była niesamowita i dlatego pomimo oglądania setek innych postanowiliśmy kontynuować w niej swoją kulinarną przygodę. Szukaliśmy jej chyba z godzinę, po czym poddaliśmy się i wróciliśmy do naszego ryokanu. Po szybkim prysznicu i paru drinkach, podjęliśmy kolejną próbę. O dziwo udało się od ręki. Trafiliśmy jak po sznurku co oznacza, że jeśli czegoś szukasz to na trzeźwo w Tokyo nie ma to sensu.
Kolacja znowu była przepyszna, a jako, że było późno podjeliśmy decyzję, że nie ruszamy już nigdzie dalej.
I tak trafiliśmy TAM.
Zawsze uważałem, że karaoke to totalny obciach. Do wczoraj:))).
To była masakra. Dość powiedzieć, że wszyscy w knajpie (oprócz nas 2 gości + barman) krzyczeli co chwila "na zdrowi"e, pili żubrówkę i podkreślali respect dla naszego zamiłowania do sake i mocy żubrówki,